tag:blogger.com,1999:blog-36424634569212747672023-11-16T11:52:33.383+01:00Moc w słabości się doskonaliCzęsto słyszane: "nie dam rady", "jestem za słaby", "to ponad moje siły". Często słyszane również z moich ust, ale ważne dla mnie jest żebym nie zapomniała że Bóg umacnia poprzez słabości do dawania świadectwa wierze. Oto moje małe świadectwo.LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.comBlogger15125tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-1793703374625022132011-12-13T22:38:00.002+01:002011-12-13T23:08:16.333+01:00Nawet kręte scieżki wyprostuje Pan...Czas nieubłaganie pędzi, nawet się nie obejrzałam jak szybko minął ten rok... Minął, bo niewiele go już zostało. Wiele się pozmieniało jak tak o tym pomyśle. Ja się też zmieniłam... Cóż taka kolej rzeczy starzejemy się i czasem w skutek efektów ubocznych przybywa nam mądrości. Dojrzewam... jak owoc na drzewie, byle tylko z niego w porę spaść i nie zgnić w miejscu, gdzie nic już nie pozostaje dla mnie.<br /><div style="text-align: justify;">Do pewnych rzeczy trzeba dorosnąć i tu Bóg jest wspaniały, bo On o tym dobrze wie nawet, gdy my sami nie zdajemy sobie z tego sprawy. On daje nam czas na wszystko i daje odpowiednie środki, warunki. Nie zawsze chcę to dostrzec i nie zawsze pójść tam, gdzie mnie kieruje. Lecz ostatnio po raz kolejny me serce zostało nawrócone... Zmierzałam po równi pochyłej... w dół... On mnie jednak podźwignął, bo błądziłam w ciemnościach nie do końca o tym wiedząc. Podźwignął mnie i dodał mi skrzydeł, z których korzystam i nie chcąc się w ów stan wprowadzić znów zdecydoawałam sie po bardzo długich wahaniach na stałego spowiednika... Skoro zwykła spowiedź już nie wystarczała, trzeba było coś przedsięwziąć. I chyba Bóg zatwierdził mój wybór... Bo sobie pomyślałam, że się nie będę narzucać zbyt szybko chyba, że spotkam wybranego kapłana i wówczas się zapytam... No i Bóg postawił go bardzo szybko, choć już dłuższy czas go nie spotykałam... bum... stoi. To jest właśnie to Boże prowadzenie, że wspomaga nasze dobre decyzje oraz stawia właściwe osoby we właściwym czasie. Dlatego w ten adwentowy czas, warto się nad tym zastanowić jak On działa w moim życiu. I podziękować nawet za to co pozornie było złe, bo nawet to może prowadzić do dobra. A przez dziękczynienie zatrzaskujemy Złemu drzwi naszego serca przed nosem.<br /></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-57090523112882134972011-05-13T20:18:00.002+02:002011-05-13T20:30:03.266+02:00RadośćZapomniałam!!!!! Na śmierć zapomniałam o podstawowej zasadzie przeżywania radości. Mianowicie, że przeżywana w pojedynkę jest tylko namiastką siebie. Można by nad tym dywagować, ale radość jest wynikiem spotkania, nie da się pełnej radości przeżywać samemu. Albowiem cieszyć możemy się tylko my, jednak powód będzie zawsze w drugim człowieku. Nie w jego śmieszności czy ułomności. Radość wynika ze spotkania się na płaszczyźnie duchowej, i jest tym większa, im bardziej ją się dzieli z innymi. Tak, radosć płynie ze środka, z wnętrza, z ciebie i mnie. Przypomniał mi o tym dziś mój przyjaciel, tylko tym, że się odezwał. Przez niespełna dwie godziny rozmowy, była radość mimo, że we mnie jakieś przygnębienie i osamotnienie. Była radość. I... jest radość?LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-23136020631541869012011-01-18T15:12:00.002+01:002011-01-18T16:51:49.937+01:00Przeszłość...Teraźniejszość... Przyszłość...<div style="text-align: justify; font-family: georgia; color: rgb(0, 153, 0);">Ciekawy temat, ktoś by zapytał co ciekawego można o tym napisać, przecież dotyczy to każdego i u każdego wygląda inaczej. A jednak postanowiłam podzielić się pewną swoją refleksją, która nie tak dawno mnie naszła.<br />Bowiem byłam takim człowiekiem, który w zależności, albo tkwił w przeszłości , albo żył przyszłością. Tłumacząc to na nasze, wciąż cofałam się myślą do tego co przeżyłam, do tych miłych chwil, i odtwarzałam je sobie na nowo, z myślą jak to fajnie kiedyś było. Z drugiej strony, żyłam tym co ma nastąpić, lub co sobie wymarzyłam. I tak na zmianę, ale problem w tym, że zbyt mało mnie było w teraźniejszości. Oczywiście nie mówię tu, że jest coś złego we wspominaniu, czy marzeniach, tylko oczywiście jak ze wszystkim, trzeba znać umiar. I tego właśnie mi brakowało. Umiaru, równowagi.<br />To o czym chciałam powiedzieć, odkryłam jeszcze w ubiegłym roku w dwóch fazach, tzn. wydarzeniach. Pierwsze to rocznica powstania szkoły średniej, do której uczęszczałam, a z którą wiązał się zjazd absolwentów. Na zjeździe nie było nikogo znajomego. Poszłam na dziękczynną msze, a później sobie pomyślałam, że mimo iż nie zgłaszałam się na wzięcie udziału w uroczystościach, pójdę do szkoły. Weszłam więc do budynku, w którym uczyłam się przez 4 lata. (Wspominając cały okres mojej nauki, czyli jakieś 17 lat które spędziłam w szkołach różnego poziomu, te 4 lata wspominałam zawsze najgorzej.) Było tłoczno i głośno, podeszłam do ściany na której wisiało nasze tablo, popatrzyłam po tych wszystkich twarzach i wyszłam. Wracając do domu zadziwiłam sie sama sobą, ponieważ w tym momencie, o tej szkole myślałam z takim sentymentem i rozczuleniem, jakby to był najpiękniejszy okres mego życia. Niesamowite jak czas zmienia perspektywę patrzenia na różne zdarzenia i sytuacje naszego życia.<br />Druga sytuacja która mnie zreflektowała, to wyjazd do mojej przyjaciółki, której nie widziałam kilka miesięcy, a z którą kiedyś niesamowicie mi się rozmawiało. Jechałam z myślą, że skoro już pozbyła się problemu, który ostatnimi czasy bardzo zajmował jej myśl, to w końcu sobie porozmawiamy jak dawniej. Jednak przez tydzień, który u niej spędziłam nic takiego się nie zdarzyło. Owszem rozmawiałyśmy, wspólnie robiłyśmy wiele rzeczy, ale nie poskładało się na głębszą rozmowę.Był to czas prosty i radosny, jednak spodziewałam się czegoś innego, czego nie dostałam.<br />Oba wydarzenia dały mi możliwość zreflektowania, że to co się wydarzyło wspaniałe czy przerażające, już nie wróci takie samo. Choćby wszystkie warunki były sprzyjające czy nawet takie same, my jesteśmy inni. Czas, bowiem zmienia każdego, choć sami często tego nie dostrzegamy.Przeszłość minęła i jest już tylko pięknym lub koszmarnym wspomnieniem w naszej głowie, po co nad nią dywagować, wracać i często się ranić, bo... np. już nie jest tak jak dawniej, a wtedy było tak cudnie. A ja pytam czy i wtedy myślałeś/łaś, że jest tak cudnie? Raczej nie. Tych najwspanialszych chwil w naszym, życiu nie dostrzegamy, gdy się wydarzają. Teraźniejszość bowiem jest trudna, często bolesna, a to tylko dlatego, że właśnie trwa. To tu i teraz robimy, myślimy to, co za chwilę będzie już przeszłością i co może będziemy wspominać z sentymentem już za miesiąc, rok...<br />Zazwyczaj nie czujemy się szczęśliwi w najszczęśliwszych chwilach naszego życia, bo przecież zawsze coś jest nie tak. A przecież uczucie szczęścia zależy od samego człowieka, czy potrafi cieszyć się tym co ma tu i teraz. Pragnienia czegoś więcej, marzenia są dobre, bo wyznaczają nam cel, jednak spełnienie ich nie może determinować naszego szczęścia.<br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-weight: bold;font-family:georgia;font-size:100%;" >Żyć tu i teraz, czerpiąc siłę i mądrość życiową z przeszłości, opierając się na Lasce Wiary w Boga i krocząc ku przyszłości; marzenia i pragnienia traktując jako cele pośrednie, które wcale nie muszą mieć miejsca; a do wszystkiego podchodzić z otwartym sercem, szczerością, życzliwością i uśmiechem. Oto moja ścieżka szczęścia, którą próbuję osiągnąć. A Ty masz swoją?</span><br /></div></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-7383674752754809112010-11-15T23:33:00.006+01:002010-11-16T00:39:26.905+01:00Tu i teraz...<div style="text-align: justify;"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-jFS30m5tc7UvNFdOVi6aIbriHFi2pRMbsiQAsYhHMdYHTv6WqeIChiWkxeZXKTpKi8ynpadRfB2eh8-C0yvv-zZyMpk5trrcdgm78ERGjHVQsN-YW2yWS6ZVAfpu02_BZlgmsWSZE4U/s1600/motylek+i+jab%25C5%2582ka.jpg"><img style="float: left; margin: 0pt 10px 10px 0pt; cursor: pointer; width: 290px; height: 217px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-jFS30m5tc7UvNFdOVi6aIbriHFi2pRMbsiQAsYhHMdYHTv6WqeIChiWkxeZXKTpKi8ynpadRfB2eh8-C0yvv-zZyMpk5trrcdgm78ERGjHVQsN-YW2yWS6ZVAfpu02_BZlgmsWSZE4U/s320/motylek+i+jab%25C5%2582ka.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5539924678851091090" border="0" /></a>Przez długi czas nie przychodziło mi do głowy nic czym bym się chciała podzielić. W moim życiu przyszedł czas jakby zastoju, takiej niejako duchowej wegetacji. Czas beznadziejności, chodzenia jakby na granicy wiary i niewiary. Wydaje mi się, że każdy człowiek raz na jakiś czas ma takie chwile, w których przychodzi mu reflektować nad własnym życiem postępowaniem, celem swego bytu.<br /></div><div style="text-align: justify;">Nikt nigdy nie powiedział, że życie jest łatwe. Codzienne wybory, szarzyzna i monotonia życia dorosłego, jest daleka od pełnego ideałów i kolorów dzieciństwa i wieku szkolnego. Mi osobiście nie było łatwo przestawić się, na życie tu i teraz. (Cóż taki bagaż DDA) Nie twierdzę również, że już mi się to udało - bo nie. Jednak w ostatnim tygodniu miałam czas i sposobność skonfrontowania się ze sobą.<br />Wynik?!<br />Postanowiłam spróbować całą sobą żyć tu i teraz, nie przeszłością - swoimi błędami, wspomnieniami, jak to pięknie i cudownie było; też nie przyszłością - czegóż to se nie zrobię, nie kupię, gdzie to nie pojadę.<br />Owszem wspomnienia i plany, marzenia to dwa bardzo ważne w życiu każdego człowieka wymiary. Jak to było powiedziane w jednym z obejrzanych przeze mnie filmów, każdy człowiek może podróżować w czasie, do przenoszenia się w przeszłość służą wspomnienia, a do przeniesienia się w przyszłość marzenia.<br />Jednak żeby było do czego wracać pamięcią, trzeba coś zrobić dziś, tu teraz. Nie szukać szczęścia, bo nie zauważymy go nawet, gdy się o nie potkniemy. Mieć marzenia i plany, ale całym swoim jestestwem być w chwili obecnej, dla siebie, drugiego człowieka i Boga.<br />Być i żyć tu i teraz i cieszyć się tym co jest, co mam, kim jestem. Oto sposób na szczęście. Szczęście płynące przez krzyż codzienności, naszych zmagań ze światem, trosk, problemów. Ważnym jest mieć plan na przyszłość, lecz należy nam pamiętać, że słowo plan daje możliwość zmiany tegoż co zamierzamy.<br />Więc żyjmy tu i teraz ciesząc się każdym dniem, nawet takim jesiennym i deszczowym jakich niewątpliwie nam obecnie nie brakuje!<br /></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-18986442541199082512010-07-25T18:24:00.001+02:002010-07-26T23:41:47.534+02:00Pytania...<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPQqzThcQ_shHNOZzIMI8WzWwbsIFk6msvftGCiDJin82vsEg4R-1a559T7s8yZ-pAS-4IOkPgWyuvpK4pe8Bl_2Jekp722IL1c5GK07D9_HtNtmEWuY1yBt8pVs0TylIaWah82DU5Ums/s1600/znak+zapytania.jpg"><img style="float: left; margin: 0pt 10px 10px 0pt; cursor: pointer; width: 214px; height: 320px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPQqzThcQ_shHNOZzIMI8WzWwbsIFk6msvftGCiDJin82vsEg4R-1a559T7s8yZ-pAS-4IOkPgWyuvpK4pe8Bl_2Jekp722IL1c5GK07D9_HtNtmEWuY1yBt8pVs0TylIaWah82DU5Ums/s320/znak+zapytania.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5498333332297318066" border="0" /></a><br /><div style="text-align: justify;">Ludzka wiara bywa niepojęta dla osób, które z boku się przyglądają. Jednak czym innym jest wiara, a czym innym uczynki świadczące o naszej religijności. Ostatnio miałam do czynienia z osobą, która wiarę, że tak powiem odstawiła. Owa osoba zaczęła zadawać mi pytania o sens. Pytania, które często nas zaskakują, bo nie znamy na nie odpowiedzi. Po co chodzisz do kościoła co niedziela? Co ci daje Kościół? Często się nad tym nie zastanawiamy, a warto, czasami spojrzeć na swoje czyny inaczej. Te pytania bowiem nie dotyczą tylko wiary, one tyczą się całego naszego życia. Ile bowiem razy mówimy, że musimy zrobić to czy tamto, a tak na prawdę, czy faktycznie musimy? Kto lub co nas do tego zmusza? Każdy czyn który robimy, bo "musimy" jest konsekwencją naszych własnych wyborów. Przykład: Chce mieć pieniądze idę do pracy, ale gdy rozmowa idzie na temat pracy, to zawsze mówimy, że musimy do niej iść. Przymus budzi opór i sprzeciw, a to nigdy nie nastraja dobrze. Po co więc się truć od środka. Czasami kilka prostych lecz trudnych pytań o sens wystarcza, aby zrozumieć, co tak na prawdę jest ważne dla mnie.<br />Gdy zapytano mnie w niedzielę dlaczego chcę iść do kościoła, czy tylko dlatego, że tak wypada, że to jest przykazane, aby być w kościele co niedziela? Musiałam się zastanowić, ale po chwili już wiedziałam, że owszem jest to pewne przyzwyczajenie, jednak przyzwyczajenie dyktowane potrzebą serca. Bo jest to dla mnie spotkanie z Przyjacielem.<br />A Ty jak często zadajesz sobie pytania o sens, o cel? Kiedy ostatnio odpowiedziałeś/łaś sobie ma pytanie czego chcę? Czy w ogóle padło to pytanie? Może czasami warto odpowiedzieć. Aby zrozumieć siebie.<br /></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-71158852567073861022010-05-15T22:05:00.002+02:002010-05-15T22:27:15.472+02:00Dobre motto nie jest złe<div style="text-align: justify;">Po długiej przerwie, ponownie się odzywam.<br />A temat niezwykły.<br />Od pewnego czasu w moim życiu staram się kierować jakimś mottem. Kształtują się one w zależności od moich postaw i nastawienia do życia. Pomagają w chwilach trudnych, czasami wyciszają, dodają sił, aby żyć, pomagają odzyskać radość. U mnie pierwszym takim hasłem życiowym było właśnie to co jest w tytule tego bloga: Moc w słabości się doskonali. Obecnie zaś ustąpiło miejsca innemu: Życie jest przemijaniem, więc i to przeminie. Bywają bowiem w życiu chwile piękne, radosne, tragiczne i smutne, ale jakkolwiek by nie było wszystko przemija. więc nam pozostaje przetrwać chwile trudne, bo da się, i cieszyć się z chwil radosnych, gdy są, bo zaraz może już ich nie być.<br />Tytuł brzmi dobre motto nie jest złe,i tak jest, bo pomaga, ale jakże łatwo jest o tym zapomnieć w zaganianiach z trudnościami i zmartwieniami dnia codziennego. Dlatego wydaje mi się, że rację miał mój wykładowca z psychologii rodziny, który ilekroć mówił jakąś ważną rzecz o życiu rodzinnym dodawał: <span style="font-style: italic;">niech sobie to państwo zapiszą markerem na lodówce</span>. Choć wtedy mnie to śmieszyło, dziś muszę przyznać mu rację, bo bardzo łatwo zapominamy o rzeczach oczywistych. Dlatego też dobrze jest gdy w zasięgu naszego wzroku widzimy takie przypomnienie. A Ty masz już swoje motto??? Może już pora...<br /></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-41816971014304398592010-03-04T22:28:00.003+01:002010-03-04T23:08:50.232+01:00Post...<div style="text-align: justify;">Trwa Wielki Post. Już dwie niedziele za nami, lada moment nadejdzie trzecia... Ktoś by powiedział i co z tego, czas jak każdy inny, ale czy katolik może tak powiedzieć? Owszem post to pustynia na którą nie każdy jest gotów się udać. Post jest czymś trudnym, bo po co sobie odmawiać czegokolwiek, gdy świat wpaja nam, że wszystko wokół jest po to by nam służyć i sprawiać przyjemność. Wszechobecne reklamy w stylu, po co sobie odmawiać, po co się wysilać, przecież jest coś co nam pomoże!! Świat szuka lekarstwa na wszystko, ale często już nie chce szukać Boga. Dlaczego tak łatwo jest nam zrezygnować z Boga, a jakże trudno z wyjścia na imprezę, do dyskoteki, zrezygnować z alkoholu lub ograniczyć sobie internet??? Może dlatego, że Bóg wymaga i nie chce iść na ustępstwa. On nie nakazuje, lecz liczy się z wolą każdego człowieka, Ciebie i mnie, bogatego i ubogiego, nie zważając na język, pozycję czy kolor skóry. On kocha i proponuje: jeśli chcesz Mnie naśladować to weź krzyż swój każdego dnia i idź za mną. Chodzi o to, żeby codziennie podejmować trud kroczenia za Jezusem, wytrwale mimo trudności. On przecież też dźwigał krzyż, On też był człowiekiem, też był nie rozumiany, też był samotny, On również cierpiał, był znieważany, odtrącany, wyśmiewany, On również kochał, był głodny i zmęczony, ale nie przyszedł po to by Mu służono, ale po to by służyć. Przyszedł na świat by wypełnić zadaną mu przez Ojca misję, przyszedł wypełnić Bożą Wolę - zbawić ludzi, zbawić nas. Nie było to łatwe do przeżycia, chciał zrezygnować <span style="font-style: italic;">lecz nie moja a Twoja wola niech się stanie</span>. To nie było łatwe.<br /></div><div style="text-align: justify;">Wielki Post jest tym czasem, który przypomina nam trud, jaki Jezus wziął na swe barki, abyśmy byli zbawieni. Jak my przeżywamy ten czas? Czy post jest obecny w mojej codzienności? Czy został przeze mnie podjęty trud wyjścia na pustynię mego życia, aby się mu przyjrzeć, zrewidować kim dla mnie jest Bóg? Może wystarczy 5 min dłuższej ciszy, nie włączanie muzyki czy komputera w piątek, wyjście na drogę krzyżową i gorzkie żale i wsłuchanie się w ich słowa, ich sens, może wystarczą dobrze przeżyte rekolekcje... Ale to i tak nic nie da jeśli nie zechcemy podnieść krzyża naszego życia, naszej misji, aby naśladować Jezusa.<br /></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-44519724200419238082010-02-08T22:47:00.005+01:002010-02-08T23:25:57.863+01:00Moc w słabości się doskonali...<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY46KRRQVCn0ll3AA66XmfurZBdqTc4dTouoX2K6I1XNvfZT0UhKUwieFvHtCp_KpyDSKVSvIxKn8CyBqRXDy6mXKM3uFf4TK0Af3-Ra55VPG3mmO3Z89gqEiZE8oZOx8MZavfjwxLwiA/s1600-h/dziecko.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 252px; height: 189px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY46KRRQVCn0ll3AA66XmfurZBdqTc4dTouoX2K6I1XNvfZT0UhKUwieFvHtCp_KpyDSKVSvIxKn8CyBqRXDy6mXKM3uFf4TK0Af3-Ra55VPG3mmO3Z89gqEiZE8oZOx8MZavfjwxLwiA/s320/dziecko.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5436001397624498130" border="0" /></a><br /><div style="text-align: justify;"><span style="font-family:times new roman;">To nie przypadek, że dzisiejszy mój wpis ma ten sam tytuł co i nazwa tego bloga. Postanowiłam bowiem poczynić niewielkie wyjaśnienia. Skąd właściwie taki tytuł... Było to jakieś 3,5 roku temu w lipcu. Pojechałam na rekolekcje prowadzone prze jednego znanego mi księdza. Cała podróż była zadziwiająca, bo wtedy właśnie bliżej poznałam </span><span style="font-style: italic;font-family:times new roman;" >Panią od czekolady</span><span style="font-family:times new roman;"> która stała się mi bardzo bliska niczym siostra. Jechałyśmy razem przez całą niemal Polskę, jakieś 10 godzin w pociągu, wcześniej było tylko kilka wymienionych na internetowym forum zdań i zwykłe cześć przy spotkaniu. Ale o tym przy innej okazji.<br />Niemniej te rekolekcje były dla nas obu ważnym momentem. Tam właśnie obie, jak się później okazało, dostałyśmy, w spowiedzi/rozmowie duchowej/ niczym radę, te właśnie słowa: </span><span style=";font-family:arial;font-size:100%;" ><span style="font-weight: bold;">Moc w słabości się doskonali...</span></span><span style="font-family:times new roman;"><span style="font-family:arial;">,</span> oraz </span><span style="font-style: italic;font-family:times new roman;" >Jeśli zawiniłeś daj sobie porządnego kopa i idź do przodu</span><span style="font-family:times new roman;">. Słowa mocne, ale na ówczesny czas jak najbardziej na miejscu. Ale to nie koniec, zanim się skończyły te rekolekcje, podczas Mszy Świętej usłyszałyśmy te słowa ponownie, jedno spojrzenie po sobie, uśmiech i... obie rozumiałyśmy. Bóg przypominał nam, że poprzez słabość umacnia człowieka, że umacnia nas i umocni, gdy tylko będzie taka potrzeba. </span> <span style="font-family:times new roman;"><br />Dopiero po dłuższym czasie odkryłam, że te słowa są częścią prefacji (taka modlitwa podczas Eucharystii wypowiadana przez księdza) o męczennikach. Odkryłam jak często padają te słowa w kościele, a ja usłyszałam je po raz pierwszy właśnie wtedy. A przecież niejednokrotnie musiałam je słyszeć, ale nie docierały do mnie tak jak wtedy. Teraz ilekroć słyszę ową prefację, na mej twarzy gości uśmiech. Nie tylko na myśl o tamtym czasie, ale przede wszystkim dlatego, że przypomina mi, że moja słabość niewiele znaczy w oczach Bożych, bo to On umacnia. On daje siłę swemu ludowi do świadczenia. Oczywiście jeśli pozwolimy się mu poprowadzić. Słowa te mogą pomóc tylko wówczas, gdy przyznamy się do własnej słabości i pozwolimy, by Bóg dokonał w nas swego dzieła. I dlatego właśnie ten blog ma taki tytuł, bowiem zawieram tu przemyślenia, które wypłynęły z moich doświadczeń i obserwacji. Przemyślenia, które powstawały przy kolejnych upadkach i chwilach ciężkich, które teraz stają się moją mocą, w których teraz znajduję siłę do życia.</span> <span style="font-family:times new roman;"><br />A oto fragment tej prefacji, słowa które niech będą nasieniem nadziei i mocy w naszych sercach</span><br /><div style="text-align: center;"><blockquote style="font-style: italic; font-weight: bold;">Ty sprawiasz, że moc w słabości się doskonali<br />i umacniasz słabych ludzi<br />do złożenia świadectwa wierze<br />przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa.</blockquote></div></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-46817088087134541532010-01-22T01:06:00.007+01:002010-01-28T22:58:13.379+01:00Nadzieja....<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgpX_sj3DMkiZcBsDhE_1-yd8EiMfmtVWmcWjKvWvBY_Nt-U12Mctw5xgP449BG5Cp9vT8f2Y9TXBYlhxzjHvrhV9bPLFY3H7HWdPC4SoZOmnf4C2bW3nWU9aFzuyZD_k2XpJF58UnNDU/s1600-h/NS+czuwanie+pa%C5%BAdziernik2009.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 252px; height: 223px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgpX_sj3DMkiZcBsDhE_1-yd8EiMfmtVWmcWjKvWvBY_Nt-U12Mctw5xgP449BG5Cp9vT8f2Y9TXBYlhxzjHvrhV9bPLFY3H7HWdPC4SoZOmnf4C2bW3nWU9aFzuyZD_k2XpJF58UnNDU/s320/NS+czuwanie+pa%C5%BAdziernik2009.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5431810646651036962" border="0" /></a><span style="color: rgb(0, 102, 0);font-size:100%;" ><br /></span><div style="text-align: justify;font-family:webdings;"><span style="font-size:100%;"><span style="color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" >Nadzieja, czyli ta która zawieść nie może... Tak, coś w tym jest. Jednak tylko ta dana od Boga jest niezawodna. Każda inna nadzieja nie w Bogu pokładana, jest zawodna, a czasem bardzo raniąca. Bo co powiedzieć, gdy ktoś zawodzi nasze nadzieje, którą wcześniej wzbudził? Co gdy ktoś daje nadzieję, tylko po to, żeby ją zabijać powoli? Tak bywa we relacjach międzyludzkich. Moje nadzieje niejednokrotnie zostawały zawiedzione. Jednak jedna zasada, która się powtarza i to nie tylko przy tym temacie. Mianowicie, że im bliższa jest nam osoba, która nas zawodzi, tym bardziej to boli, i tym trudniej się to znosi.</span><br /><span style="color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" >Nadzieja czasami boli, nawet dość często. Ale czy to znaczy, że mamy się jej pozbyć? Absolutnie NIE!!!! Nadzieja to cnota, która pomaga żyć. Fakt czasami nadzieja pozwala nam żyć złudzeniami, ale życie bez niej jest straszne. Życie bez nadziei to ciemność, posępny mrok, w którym nic nie ma sensu. Nadzieja jest potrzebna nam do życia tak samo jak pożywienie.</span><br /><span style="color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" >A ja na ten rok wybrałam sobie nowe motto, przepełnione nadzieją: </span><span style="font-style: italic; font-weight: bold; color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" >Życie jest przemijaniem, więc nawet "to" przeminie. </span><span style="color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" >Pod słówkiem </span><span style="font-style: italic; color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" >to</span><span style="color: rgb(0, 102, 0);font-family:georgia;" > rozumiem tu każdą trudną sytuację. I pomaga, pomaga przetrwać ten najcięższy czas, gdy po raz kolejny jakieś moje nadzieje lecą na ryj, mówiąc językiem potocznym. Życzę więc nam wszystkim wiele nadziei zwłaszcza tych spełniających się. :)</span><br /></span> </div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-46497202719466247152010-01-12T23:40:00.009+01:002010-01-22T23:30:54.595+01:00Czy chcę...?<div style="text-align: justify;">Pomyślałam, że przydałoby się jakoś zainaugurować ten Nowy Rok również na moim blogu. Nie za specjalnie wiedząc o czym bym chciała napisać, przyszła mi myśl. Przecież właśnie rozpoczął się kolejny rok życia każdego z nas. Kolejny rok, co przyniesie? - nie wiemy. Mamy jednak nadzieję... Mamy nadzieje, ale na co? ...że zdarzy się coś nowego, nadzieję na przygodę, nową miłość, nadzieję na lepsze jutro, na więcej kasy w portfelu, nadzieję na zmiany lub na ich brak, nadzieję na spełnienie marzeń, zamierzeń, mamy nadzieję, że w końcu będziemy szczęśliwi...<br /></div><div style="text-align: justify;">Tak mamy nadzieje, marzenia, które jakże często pozostają tylko w sferze marzeń i nadziei, które nie stają się jawą głównie dlatego, że to o czym myśleliśmy u początku roku, niknie gdzieś w szarej codzienności, a gdy przychodzi czas podsumowań okazuje się, że tak na prawdę nie wiele uczyniliśmy, aby cokolwiek z tego się ziściło. I w sercu pozostaje żal, pretensja... Ale dlaczego? Co zrobiliśmy, aby było inaczej. Tak często obwiniamy innych o nasze błędy, zaniedbania, zaniechania, obwiniamy sytuację, narzekamy, że gdyby tamto lub owamto. Jednak tak trudno nam zadać sobie pytanie: czy ja faktycznie tego chcę, a jeśli tak, to dlaczego nic nie robię, aby to osiągnąć? Na co czekam? Co jeszcze muszę mieć, muszę zrobić, żeby nadszedł moment mojego działania. Łatwo jest nam narzekać, na system, na brak pieniędzy, na rząd, rodziców, przyjaciół. Łatwo jest widzieć problemy wokół, ale nie dostrzegać własnych.<br />Przyznaję,że nie raz się na tym łapię. Na narzekaniu, biadoleniu... Zdarzyło mi się również obciążyć winą, sytuacj<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlyiOz1p02PsDtoa-j8aPbHnnJ87-iEoO2TcVP4yMtLvRAjYfIs6XFOwDwAaaiOr_nIq4KaioFfffwwrhk9SfT7uZS-p1WTcwfA3-x9K3lLJYfPBSptQttmOeAtgoUwk4WSk2nbYxDJzk/s1600-h/%C5%9Bwiate%C5%82ko+w+tunelu.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 181px; height: 237px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlyiOz1p02PsDtoa-j8aPbHnnJ87-iEoO2TcVP4yMtLvRAjYfIs6XFOwDwAaaiOr_nIq4KaioFfffwwrhk9SfT7uZS-p1WTcwfA3-x9K3lLJYfPBSptQttmOeAtgoUwk4WSk2nbYxDJzk/s320/%C5%9Bwiate%C5%82ko+w+tunelu.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5429694046811904978" border="0" /></a>ę lub jej brak, za moje błędy, zaniedbania i bezczynność... A może warto by na początku tego roku zrobić sobie listę zamierzeń marzeń, które chciałbym, aby się spełniły w tym roku... Ja robię tak już trzeci rok, pomaga mi to robić kolejny krok na przód w moim życiu. I to nie tylko postępując w latach, bo to dzieje się od nas niezależnie... To jest takie stawianie sobie celów na dany rok. Nie zawsze je osiągniemy akurat w tym roku, ale ważne jest to, aby nie ustawać w dążeniu do nich, o ile oczywiście jest to dla nas istotne :) Ja już swoją listę zrobiłam, i próbuję osiągnąć choć jedno z zamieszczonych tam celów, czy się uda?... dowiem się pod koniec roku, lub może wcześniej. Sęk w tym, żeby chcieć chcieć. I tego nam wszystkim pragnę życzyć w tym roku, żeby chciało nam się chcieć :)<br /><br /><br /><br /></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-4172075907181137952009-12-25T12:37:00.006+01:002009-12-25T13:10:55.404+01:00Maleńka Miłość<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHvqj8efKtgsFsvzqLZSl0oQqhLaCGsoWbl7fU9QyNYr4ZWXUWju2crQJKefr4-n3YbYHsU91djLnsadULvkgLhSptDAXLkyOyjqqGBRX5ut_C3yNJLtOFS1OII-8DcyjQI_BLVa0Nlk4/s1600-h/jezus+w+grocie.jpg"><img style="margin: 0pt 0pt 10px 10px; float: right; cursor: pointer; width: 286px; height: 106px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHvqj8efKtgsFsvzqLZSl0oQqhLaCGsoWbl7fU9QyNYr4ZWXUWju2crQJKefr4-n3YbYHsU91djLnsadULvkgLhSptDAXLkyOyjqqGBRX5ut_C3yNJLtOFS1OII-8DcyjQI_BLVa0Nlk4/s400/jezus+w+grocie.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5419143903602995554" border="0" /></a><div style="text-align: justify;"><span style="color: rgb(102, 0, 0);">"Święta święta i po świętach" jak mówi polskie powiedzenie, i jest w nim wiele prawdy. Co święta zmieniają w nas, naszym życiu?? Czy cokolwiek zmieniają?? Ktoś powie: </span><span style="font-style: italic; color: rgb(102, 0, 0);">W</span><span style="font-style: italic; color: rgb(102, 0, 0);"> </span><span style="font-style: italic; color: rgb(102, 0, 0);">święta odpocznę</span><span style="color: rgb(102, 0, 0);">, ale czy potwierdzi to mama wiecznie zabiegająca o to, by na świątecznym stole było co postawić, wciąż siedząca w kuchni, zmęczona porządkami przedświątecznymi... Często my sami nie czujemy atmosfery tych świąt. Byłam świadkiem odbierania wigilijnego telefonu przez moją przyjaciółkę. Swego rozmówcę przywitała słowa: "Grinch: Świąt nie będzie". Rozbawiło mnie to trochę, ale jak mi później mówiła, każdy kogo przywitała tymi słowy, zaśmiał się odpowiadając: "Widzę, że nie tylko ja nie czuję tych świat". Gdzie znikła atmosfera świat ta którą pamiętamy z dzieciństwa?? Przecież dorastanie tzw. dorosłość nie tłumaczy tego braku... Co się stało??</span><br /><span style="color: rgb(102, 0, 0);">A może po prostu skupiając się nad rzeczami przyziemnymi zapomnieliśmy o tym co jest istotą naszego świętowania?? Może zapomnieliśmy, że Boże Narodzenie to urodziny Boga-człowieka?? Może zapomnieliśmy że, On codziennie pragnie się na nowo rodzić w naszych sercach, że chce ułożyć się w cieple naszych serc, otulając płaszczem miłości jaką okazujemy drugiemu człowiekowi. Dom wysprzątany, karp na stole, choinka ozdobiona, prezenty zapakowane, ale czy serce przygotowane??? Jeśli zapomnimy o tym co jest w nas w głębi, sprowadzając przygotowania świąteczne tylko do tego co widoczne i materialne, nie dziwmy się, że Boże Narodzenie kojarzy się nam tylko ze zmęczeniem i zabieganiem.</span><br /><span style="color: rgb(102, 0, 0);">Pozwólmy by duch świat w nas wstąpił. Pomódlmy się przy żłóbku, dziękując za to co mamy, bo zawsze jest ktoś kto ma gorzej od nas, i zawsze będzie ktoś kto ma lepiej. Spójrzmy na to Boże Dziecię, które w swej wielkości stało się bezbronnym dzieckiem; spójrzmy na Małego Boga, który był poddany we wszystkim Maryji i Józefowi; spójrzmy na tę nowo narodzoną Maleńką Miłość i zaprośmy ją do naszych serc, aby ogrzała nas i wszystkich których napotykamy.</span><br /></div><div style="text-align: center; color: rgb(0, 153, 0);"><span style="font-size:180%;"><span style="font-style: italic;font-family:lucida grande;" >Radosnych świąt obfitujących w Boże łaski,<br />przepełnionych miłością, ciepłem i dobrocią.<br />Niechaj Boże Dziecię<br />nam błogosławi przez wszystkie dni<br />Nowego 2010 Roku</span></span>. </div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-52081650683584274962009-12-14T20:07:00.014+01:002009-12-14T20:57:11.765+01:00Nie lękaj się....<div style="text-align: justify; font-weight: bold;"><span style="font-size:100%;"><br />Strach, lęk, obawa..</span><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQjcC4cPtD322AqjYpa6i1ZEd2kpAaeq7l60agi31HDNBRx6HAS58V4vvYAqa7OW25qyeeGASmD01z0FQXAvCwyYa4L2KYogwhUh_MPf1PyszYjSKUAQk3LRF6U0fY4BEHj2v7EpLPeKs/s1600-h/pi%C4%99%C5%9B%C4%87.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 257px; height: 198px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQjcC4cPtD322AqjYpa6i1ZEd2kpAaeq7l60agi31HDNBRx6HAS58V4vvYAqa7OW25qyeeGASmD01z0FQXAvCwyYa4L2KYogwhUh_MPf1PyszYjSKUAQk3LRF6U0fY4BEHj2v7EpLPeKs/s320/pi%C4%99%C5%9B%C4%87.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5415180920864516850" border="0" /></a><span style="font-size:100%;">.<br />Słow</span><span style="font-size:100%;">a które chyba nikomu z nas nie są obce. Boimy się zmian, tego co nowe, boimy się samotności, odrzucenia, upokorzenia, a w dzisiejszym świecie już rzadziej... śmierci. Ale czym tak na prawdę jest lęk??? Słyszymy... uczuc</span><span style="font-size:100%;">i</span><span style="font-size:100%;">e. </span><span style="font-size:100%;">To prawda. Jednak jak wielki czasami ma wpływ n</span><span style="font-size:100%;">a nasze życie, na nasze decyzje???<br />Ja mogę mówić tu właściwie jedynie o sob</span><span style="font-size:100%;">ie. Jestem osobą bardzo bojaźliwą i zalęknioną, czego nie widać za bardzo na zew</span><span style="font-size:100%;">nątrz. Wiedzą o tym tylko osoby najbliższe. Wiedzą one z jak wielkim trudem nieraz przezwyciężam swoje lęki, bo już muszę coś zrobić, gdzieś wyjść, czegoś dokonać. Lęk mnie hamuje niemiłosiernie, więc muszę co i raz z nim walczyć, żeby nie stracić całkowicie swego życia bezsensownie. Ale ostatnio dana mi była możliwość ponownej refleksji na</span><span style="font-size:100%;">d tym strachem, który we mnie tkwi, a który hamuje mnie przed realizacją moich pomysłów i zamiarów.<br />Już dawno dotarło do mnie, taki lęk nie jest od Boga, że to jedno z narzędzi szatana w hamowaniu dobra, którego można by dokonać. I idąc za tym zaskoczyło mnie bardzo, gdy tak rozmyślałam, że gdy byłam w postulacie (początki formacji zakonnej) moje lęki były, ale nie dawały tak silnie o sobie znać, jak po moim powrocie do domu. Jak teraz, gdy pracuję i staram się poukładać jakoś swoje życie. Pytanie...DLACZEGO?? Cały czas myślałam, że to dlatego, iż powracając do domu sprzeciwiłam się woli Bożej. Przyznaję że taka świadomość bardzo mnie męczyła. Ale w ostatniej refleksji doszłam do innego wniosku, że może teraz właśnie, mogę zrobić tyle dobrego, że Szatan nie chce do tego dopuścić i zastrasza mnie. Że właśnie dlatego zasypuje mnie obawami, które trawią me siły, które mnie osłabiają i spowalniają do czynienia dobra. Cóż więc robić?? Walczyć i przezwyciężać swe lęki, one zawsze się będą budziły, ale jeśli zaufam Bogu, jeśli każdy z nas Mu zaufa, będzie łatwiej kroczyć w Dobrem. Bo Bóg w Biblii niejednokrotnie upomina człowieka: Nie lękaj się..., Nie bój się, robaczku Jakubie nieboraku Izraelu.... Nie bój się wypłyńna głębię...<br />I tego chce dla nas w swej Miłości Bóg, byśmy bez lęku szli w dobrym, żyli, a nie tylko planowali życie, czekając, aż ktoś przeżyje je za nas. A jesteśmy przecież we "własnej skórze" i w innej już nie sposób się nam narodzić.<br /><br /></span></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-87848806256582597912009-10-26T23:20:00.010+01:002009-11-14T01:03:26.918+01:00Słone krople...<div style="text-align: justify;">Słone kro<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix1_MzWOYaTvVWjemLHJF5MvC7vcC_sEcLEXZzU9bfZlWESryrx4496ogZtS8dVNdKFk9zDgTm6zLiC_g45SOB4MEcoZQ2D8KosN3zQR_8xca7oqM2CiK1I-hKJ1HlQtnsv0FdIXMUUQM/s1600-h/kropla.jpeg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 248px; height: 195px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEix1_MzWOYaTvVWjemLHJF5MvC7vcC_sEcLEXZzU9bfZlWESryrx4496ogZtS8dVNdKFk9zDgTm6zLiC_g45SOB4MEcoZQ2D8KosN3zQR_8xca7oqM2CiK1I-hKJ1HlQtnsv0FdIXMUUQM/s320/kropla.jpeg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5403742703374770338" border="0" /></a>ple płynące z oczu - ŁZY.<br />Któż ich nie zna??<br />Tych wypłakanych w poduszkę, w rękaw mamy, w ramię przyjaciela... Ile razy słyszeliśmy "nie bądź beksa", "nie rycz", "bądź twardy", "tylko mięczaki płaczą" i wiele podobnych słów wypowiadanych często przez bliskie osoby, które chcą dobrze... Chcą pocieszyć, ale...<br />Już parę razy spotkałam ludzi, którym łzy nie przychodzą łatwo, właśnie dlatego, że ktoś kiedyś powiedział, że łzy to oznaka słabości, a oni słabi nie chcą być.<br />Ale co zrobić, gdy wewnątrz niemal cię skręca z jakiegoś niefizycznego bólu, chcesz płakać i tego potrzebujesz, ale łzy nie lecą, nie chcą. Oczy są suche, a w gardle gul, zaś serce ściśnięte, jak w wyszczuplającym gorsecie. Jest to bardzo trudne. I choć sama nigdy nie uważałam łez za oznakę słabości, za nadto się ich też nie wstydziłam, to i na mnie przyszedł taki moment, gdy oczy były suche choć chciały płakać... To bolało, było wręcz toksyczne. Lecz gdy dzięki Bogu w końcu przeszło i popłyneły, po raz pierwszy po dłuższym czasie łzy, w sercu pojawiła się niesamowita ulga, jakby ktoś odkorkował moją duszę.<br />Łzy potrafią sprawić niesamowitą ulgę. Ale nie znaczy to, że od razu trzeba ich wylewać całe litry bez opanowania. :)<br />Nie bójmy się ronić łez, one oczyszczają duszę.</div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-48260873728017286672009-10-05T07:00:00.000+02:002009-10-05T11:23:20.617+02:00Paciorki<div style="text-align: justify; font-family: lucida grande; font-weight: bold;"><span style="font-size:100%;">Mamy miesią<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbPpe2WHZh-n64ziwmWQpCaws3JQEYmddbNKzJ5gVubuEXP13lrEqZ-0eD5RVKBBBCZ0wQ0vPneX3m-ZqZKzLsETK5I7vJGh6pj1EGL0B3kKXvqc-YuzEPD5gaYufRK13b5Zv26J3_qmM/s1600-h/r%C3%B3%C5%BCaniec.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 146px; height: 193px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbPpe2WHZh-n64ziwmWQpCaws3JQEYmddbNKzJ5gVubuEXP13lrEqZ-0eD5RVKBBBCZ0wQ0vPneX3m-ZqZKzLsETK5I7vJGh6pj1EGL0B3kKXvqc-YuzEPD5gaYufRK13b5Zv26J3_qmM/s200/r%C3%B3%C5%BCaniec.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5388808264162227602" border="0" /></a>c październik, chyba każdy kto tu zagląda o tym wie. Miesiąc, który dla wielu wierzących kojarzy się nierozerwalnie z nabożeństwem różańcowym. Niejednokrotnie różaniec kojarzył mi się z klepaniem zdrowasiek przez staruszki, "klepała" też moja babcia... Nie rozumiałam, ale szanowałam modlitwę babci. Bo po co jakieś paciorki, często bezmyślnie klepane Zdrowaśki? Po co taka modlitwa? Nie rozumiejąc zdarzało się że sama odmawiałam... chyba klepałam. Nie znałam siły tej pięknej modlitwy, nie wiedziałam jak można ją inaczej przeżyć. Wszystko do czasu...<br /></span></div><div style="text-align: justify; font-family: lucida grande;"><span style="font-weight: bold;font-size:100%;" >Jednego razu bardzo zdenerwowałam nie koleżanka u której byłam w wakacje, miała jakieś bezsensowne pretensje, nie chciałam jej wygarnąć co tym myślę, byłam wkurzona, a nie chciałam się na niej wyładowywać. Poszłam więc nad jezioro nad którym obozowałyśmy. Chciałam być sama. Wzięłam kartkę, coś do pisania i różaniec który wtedy nosiłam na palcu(wersja pierścionkowa). Nawet nie wiem dlaczego, chyba z bezsilności, zaczęłam odmawiać różaniec, właśnie za nią. Gdy skończyłam, wszystko przeszło. Złość na nią, jakieś negatywne myśli, po prostu odeszły...<br />Wtedy zrozumiałam, że różaniec to taka nasza katolicka, modlitewna medytacja. To modlitwa w której wyciszeniu polecam przez ręce Maryji wszystkie swoje troski, złości, wszystkich ludzi, których tylko chcę objąć modlitwą. Po tym doświadczeniu, "zaprzyjaźniłam się" z różańcem już w pełnej wersji 5 dziesiątek, i t<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgROQFTARYXL6LdUe-d3WGmIbpO4t9jQPdoyLWEOXnNg_9Dx6-gzTJOLDTwbW_pDOXa0LkIkL23mr0kPaAsr1iiSiDZCuqXjT43Y3kQEB5crGBfQbMamSQqA4TQpqgpCt1RoMAwwiQPEKs/s1600-h/r%C3%B3%C5%BCaniec+2.jpg"><img style="margin: 0pt 0pt 10px 10px; float: right; cursor: pointer; width: 128px; height: 200px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgROQFTARYXL6LdUe-d3WGmIbpO4t9jQPdoyLWEOXnNg_9Dx6-gzTJOLDTwbW_pDOXa0LkIkL23mr0kPaAsr1iiSiDZCuqXjT43Y3kQEB5crGBfQbMamSQqA4TQpqgpCt1RoMAwwiQPEKs/s200/r%C3%B3%C5%BCaniec+2.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5388808767711786130" border="0" /></a>owarzyszy mi w chwilach trudnych i w radościach. Pomaga przemyśleć poprzez tę modlitwę różne kwestie mojego życia, bo rozważając kolejne tajemnice, rozmyślam nad ich obecnością właśnie w moim życiu.<br />Czas minął i o Modlitwie różańcowej dowiedziałam się więcej, np. jak potężnym jest orężem w walce egzorcystów z Szatanem i złymi duchami, oraz że można ją różnie odmawiać.<br />Dziś twierdzę, że różaniec to piękna i bardzo głęboka modlitwa, w której każdy jeśli zechce może odnaleźć siebie....<br /></span><div style="text-align: left;"><span style="font-weight: bold;font-size:100%;" >Ja odnalazłam jej wartość dla siebie, a Ty?</span><br /></div></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3642463456921274767.post-18163819922954603122009-10-03T00:51:00.000+02:002009-10-03T01:10:01.701+02:00Pierwsze kroki...<div style="text-align: justify;"><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc-n0m31QzeaC6GQGeBTFr8U4qozA59GGhFjco7zImBZT66TJzH96a0iRJLSCZNJo6tt_pnSkPHjV4CClADB9allXxs2AbATDSrp2XQauUb3QmZcGkNVfWh9mcQK93YXacXWajfc4_7nY/s1600-h/Zdj%C4%99cie014.jpg"><img style="margin: 0pt 10px 10px 0pt; float: left; cursor: pointer; width: 320px; height: 240px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgc-n0m31QzeaC6GQGeBTFr8U4qozA59GGhFjco7zImBZT66TJzH96a0iRJLSCZNJo6tt_pnSkPHjV4CClADB9allXxs2AbATDSrp2XQauUb3QmZcGkNVfWh9mcQK93YXacXWajfc4_7nY/s320/Zdj%C4%99cie014.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5388142340140226002" border="0" /></a><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: center;"><span style="font-family: trebuchet ms;font-size:100%;" >Robię to po raz pierwszy. </span><br /></div><span style="font-family: trebuchet ms;font-size:100%;" >Od dawna przymierzałam się do tego by założyć własnego bloga, w którym będę mogła podzielić się z innymi własnymi przemyśleniami.<br /></span><div style="text-align: center;"><span style="font-family: trebuchet ms;font-size:100%;" >I oto stało się. Jestem. </span><br /></div><span style="font-family: trebuchet ms;font-size:100%;" >Co będzie z tego mojego małego dzieła, to się okaże</span><span style="font-size:100%;"><span style="font-family:trebuchet ms;">. Na razie jestem pełna ufności w to co przede mną.<br />Oto moje pierwsze kroki związane z zaistnieniem w sieci, więc witam. Oto mój początek, który może będzie komuś światełkiem nadziei.<br /></span></span></div>LuKahttp://www.blogger.com/profile/10062926757837671828noreply@blogger.com0