piątek, 22 stycznia 2010

Nadzieja....


Nadzieja, czyli ta która zawieść nie może... Tak, coś w tym jest. Jednak tylko ta dana od Boga jest niezawodna. Każda inna nadzieja nie w Bogu pokładana, jest zawodna, a czasem bardzo raniąca. Bo co powiedzieć, gdy ktoś zawodzi nasze nadzieje, którą wcześniej wzbudził? Co gdy ktoś daje nadzieję, tylko po to, żeby ją zabijać powoli? Tak bywa we relacjach międzyludzkich. Moje nadzieje niejednokrotnie zostawały zawiedzione. Jednak jedna zasada, która się powtarza i to nie tylko przy tym temacie. Mianowicie, że im bliższa jest nam osoba, która nas zawodzi, tym bardziej to boli, i tym trudniej się to znosi.
Nadzieja czasami boli, nawet dość często. Ale czy to znaczy, że mamy się jej pozbyć? Absolutnie NIE!!!! Nadzieja to cnota, która pomaga żyć. Fakt czasami nadzieja pozwala nam żyć złudzeniami, ale życie bez niej jest straszne. Życie bez nadziei to ciemność, posępny mrok, w którym nic nie ma sensu. Nadzieja jest potrzebna nam do życia tak samo jak pożywienie.
A ja na ten rok wybrałam sobie nowe motto, przepełnione nadzieją: Życie jest przemijaniem, więc nawet "to" przeminie. Pod słówkiem to rozumiem tu każdą trudną sytuację. I pomaga, pomaga przetrwać ten najcięższy czas, gdy po raz kolejny jakieś moje nadzieje lecą na ryj, mówiąc językiem potocznym. Życzę więc nam wszystkim wiele nadziei zwłaszcza tych spełniających się. :)

1 komentarz:

  1. Trudno nie życ nadzieją, jesli kocha się Boga ponad wszystko.Jedynym, który czasem zawodzi jest człowiek, więc czym tu się martwić?

    OdpowiedzUsuń